Kolekcjonerska, gościnna seria „Krótkich Form” przenosi nas w kolejne miejsce symboliczne i ważne. To warszawska dzielnica Muranów przedstawiona w zbiorze kilkunastu miniatur literackich Jerzego Jarskiego.
Urzeka ich język i forma. Okazuje się, że wspominać można nowocześnie. Z czułością, ale precyzyjnie, wiernie chociaż z humorem, bez sentymentalizmu, ale obrazy skrzą się poezją.
Dziecięca, magiczna topografia pobliskich ulic: Dzielnej, Karmelickiej, Nowolipia, Leszna, Smoczej, czy Spokojnej - nazywanej przez chłopaków z Muranowa ulicą Grabarzy, gdyż biegła wzdłuż murów dwóch cmentarzy, Żydowskiego i Starych Powązek.
Zabawy na gruzowisku, które zostało po Powstaniu w Getcie Warszawskim. Tu dzieciaki mogły znaleźć wszystko: barwne koraliki po wytwórni sztucznej biżuterii Halbersztadta i Kirszbauma, przerdzewiałe części broni, czy spłonki do butelek zapalających.
Wojna była w nas. Wciąż budowaliśmy schrony lub bunkry i ostrzeliwaliśmy się. Pamiętam smutek, z jakim patrzyli na nas niektórzy dorośli, gdy bawiliśmy się w rozstrzeliwanie. Kilku z nas stało na krawędzi piaskownicy, jeden ta-ta-ta-ta i bezładnie padaliśmy na piasek.
Opisy są tak sugestywnie, że my, czytelnicy z innych dzielnic lub miast, przypominamy sobie, że u nas było podobnie. Wiejska baba zawodząca „Jagody, jagody, jagooo…”, dźwięk kowadełka, którym wędrowny rzemieślnik nawoływał do ostrzenia nożyczek i noży, wizyty podwórkowej orkiestry, której rzucało się z okien owinięte w papier monety, bezlitosny fryzjer strzygący chłopców zbyt krótko, czy rycerskie krucjaty dziecięce po filmie „Krzyżacy”. Nie mówiąc o szkole, bo wspomnienia peerelowskiego mundurka też mieliśmy zbliżone.
O cudzie na Nowolipkach, gdzie na kościelnej wieży ukazała się Matka Boska, czy przesuwaniu kościoła na szynach również słyszeliśmy, bo o tym było wtedy głośno w Warszawie.
Znamy te zadziwienia podczas powrotów do cudownych miejsc dzieciństwa:
Byłem niedawno koło mojej pierwszej górki. Nie mogłem pojąć, że ta mikroskopijna skarpa wydawała mi się tak wielka. Coraz mocniej upewniam się, że z biegiem czasu przestrzeń kurczy się jak winogrono w rodzynkę i jak ona staje się słodka.
Do zbioru balladowych wspomnień z dzieciństwa i młodości lat pięćdziesiątych
i sześćdziesiątych dołączone jest znakomite opowiadanie „Dziewczyna z Karmelickiej”. W sielskim krajobrazie to przejmujący kontrapunkt.
Na fotografii z 1941 r., którą wykonał w getcie sierżanta Wehrmachtu, widać młodą, ładną kobietę w eleganckiej garsonce.
Stała na przystanku, który był naprzeciw okna mieszkania moich rodziców przy Karmelickiej 12. To znaczy stała w tym miejscu, ale dziesięć lat przed zbudowaniem muranowskiego domu w 1951 r.
Zbór zamyka miniaturka „Trzepak”. Wszędzie był drewniany, najważniejsze miejsce każdego podwórka.
Na trzepaku się siedziało, na trzepaku się gadało, na trzepaku się wisiało, na trzepaku się robiło fikołki, koło trzepaka się robiło „widoczki” i „sekrety” (zakopywane w ziemi obrazki, przykryte kawałkiem szkiełka).
Właśnie chłopiec - poeta trzepie na nim latający dywanik.
Jerzy Jarski (ur. 1949) ukończył polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim.
Pracował jako dziennikarz („Kontynenty”), kierował agencją reklamową, wydawca. W młodości związany z grupą poetycką ”Stajnia” (1967 – 1980). Debiutował w 1972 r. w studenckim miesięczniku „Merkuriusz”. Publikował m.in. w „Sztandarze Młodych”, czasopiśmie kulturalnym „Kwartalnik”. Współautor
(razem z Markiem Jabłonowskim) „Kalendarium II Rzeczypospolitej” (IWZZ
1990). W latach 2009 – 2017 prowadził blog literacki „Słowobraz”.
Współredagował pismo Komitetu Obrony Demokracji „Obywatel”. Współredaguje
czasopismo literackie „Rękopis”.
Szczegóły
Tytuł: MuranowskieAutor: Jerzy Jarski
Wydawnictwo: VEDA
Kod paskowy: 9788396665294
ISBN: 978-83-966652-9-4
Rok wydania: 2024
Ilość stron: 72
Format: 170 x 240 x 9 mm
Oprawa: miękka