„Sentymenty i smaki” – książka pełna wspomnień, sentymentalnych powrotów do przeszłości. Autorka – mieszkanka Ełku, absolwentka wydziału Wychowania Muzycznego Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w swojej książce – swojego rodzaju pamiętniku z niezwykłą skrupulatnością zawarła historię swojego życia i dzieje rodziny. Książka zadedykowana ukochanej córce Annie wzbogacona jest dużą ilością zdjęć z rodzinnych albumów. Całość podzielona została na dwa rozdziały: „Smaki dzieciństwa”, „Smaki młodości”. A tak autorka w kilku zdaniach w słowie wstępnym wypowiada się na temat swojej książki:
„Sentymenty i smaki”, to książka będąca niewielkim pamiętnikiem, opisującym życie jednej z wielu rodzin, która po przejściach wojennych cieszyła się pokojem i miłością. Wracam w niej pamięcią do szczęśliwego dzieciństwa i młodości, przypadających na czas powojenny i upływających wśród trwałych i dobrych związków rodzinnych, zachowujących dawne tradycje, dbających o staranne wychowanie dzieci – największego skarbu każdej rodziny. Wśród wspomnień budzą się sentymenty i ożywają ważne dla mnie historie rodzinne, przeżycia i refleksje oraz klimaty rodzinnych domów, w których upływało moje życie. Wśród tych wspomnień pojawiają się opisy przygotowywanych potraw, które od pokoleń gościły na naszych rodzinnych stołach. Przywołuję z pamięci ich smaki, zapachy oraz zwyczaje domów, w których podawano owe specjały. Utrwalam je z przyjemnością i zostawiam kolejnym pokoleniom. Jeśli, Drogi Czytelniku, zainteresują Cię te wspomnienia i znajdziesz podobne w swoim życiu, zostaw je także swoim następcom. Tak właśnie powstają tradycje, historia i kultura.
Lemoniada (fragmenty)
(…) Miałam trzy lata, kiedy przyjechaliśmy transportem wojskowym do Ełku w kwietniu 1949 roku. Tak, tak – transportem wojskowym, bo moi rodzice zostali przeniesieni tu wraz ze 108 Szpitalem Wojskowym, którego historia wywodzi się jeszcze z czasów wojennych. Szpital ulokowano przy ulicy Garnizonowej, w kilku budynkach po koszarach niemieckich, rozmieszczonych w bardzo dużym i nieco dzikim parku. Nasze pierwsze mieszkanie znajdowało się w jednym z tych budynków. Park szpitalny – to magiczne miejsce mojego dzieciństwa. Znałam w nim każdy kąt, wiedziałam, gdzie rosną pachnące konwalie i poziomki. Nie dziwiły mnie nawet znajdujące się za naszym budynkiem poniemieckie pomniki nagrobne. W tym parku, wśród wielkich, starych drzew, stała scena z pociemniałego, prawie czarnego drewna, porośniętego mchem, osłonięta wysokimi tujami tworzącymi kulisy. Tu odbywały się akademie i seanse filmowe dla załogi szpitala oraz chorych, ale chodzących żołnierzy. Było to także ulubione miejsce moich zabaw. Na wprost naszych okien, pośrodku dużego trawnika, był gładki betonowy placyk z czterema betonowymi kulami na rogach. Biegałam po tym placyku, a mama wystawiała na nim wózek z moim małym bratem – Januszem, którego pilnował nasz pies – wilczur. (… )
(…) Ilekroć przechodziliśmy przez bramę szpitala, prosiłam rodziców o kupienie lemoniady – niestety bezskutecznie. Byłam jednak w swym roszczeniu nieustępliwa. Doszło więc do tego, że tato wymyślił drastyczne uzasadnienie odmowy. Mówił, że do tej lemoniady kotek zrobił siusiu. Nie przejmowałam się jednak niecnym kotkiem. Wreszcie pewnego dnia poznałam smak upragnionej lemoniady. Okazał się wspaniały i niezapomniany. Na szczęście spełniło się moje marzenie, przynajmniej jedyny raz. A gdyby nie? Prześladowałoby mnie to pragnienie pewnie do dziś. Ale dziś takiej lemoniady już nie ma. Nie ma już starego szpitala. Na jego miejscu powstał nowoczesny, świetnie wyposażony, ale ciągle ten sam, 108 Szpital Wojskowy. Nowy szpital zamknął ulicę Garnizonową, spowodował zniknięcie jej z wykazu ulic miasta i otrzymał nowy adres przy ulicy Kościuszki. Nie wiem, czy są jeszcze jakieś prywatne wspomnienia z nim związane, ale na pewno teraz już nie ma siostry Frani, która zbierała wszystkie dzieci pracowników szpitala i organizowała „choinki”, a także wszystkie akademie „ku czci, na które ubierała nas w czerwone spódnice i uczyła radzieckich piosenek. (…)
„Sentymenty i smaki”, to książka będąca niewielkim pamiętnikiem, opisującym życie jednej z wielu rodzin, która po przejściach wojennych cieszyła się pokojem i miłością. Wracam w niej pamięcią do szczęśliwego dzieciństwa i młodości, przypadających na czas powojenny i upływających wśród trwałych i dobrych związków rodzinnych, zachowujących dawne tradycje, dbających o staranne wychowanie dzieci – największego skarbu każdej rodziny. Wśród wspomnień budzą się sentymenty i ożywają ważne dla mnie historie rodzinne, przeżycia i refleksje oraz klimaty rodzinnych domów, w których upływało moje życie. Wśród tych wspomnień pojawiają się opisy przygotowywanych potraw, które od pokoleń gościły na naszych rodzinnych stołach. Przywołuję z pamięci ich smaki, zapachy oraz zwyczaje domów, w których podawano owe specjały. Utrwalam je z przyjemnością i zostawiam kolejnym pokoleniom. Jeśli, Drogi Czytelniku, zainteresują Cię te wspomnienia i znajdziesz podobne w swoim życiu, zostaw je także swoim następcom. Tak właśnie powstają tradycje, historia i kultura.
Lemoniada (fragmenty)
(…) Miałam trzy lata, kiedy przyjechaliśmy transportem wojskowym do Ełku w kwietniu 1949 roku. Tak, tak – transportem wojskowym, bo moi rodzice zostali przeniesieni tu wraz ze 108 Szpitalem Wojskowym, którego historia wywodzi się jeszcze z czasów wojennych. Szpital ulokowano przy ulicy Garnizonowej, w kilku budynkach po koszarach niemieckich, rozmieszczonych w bardzo dużym i nieco dzikim parku. Nasze pierwsze mieszkanie znajdowało się w jednym z tych budynków. Park szpitalny – to magiczne miejsce mojego dzieciństwa. Znałam w nim każdy kąt, wiedziałam, gdzie rosną pachnące konwalie i poziomki. Nie dziwiły mnie nawet znajdujące się za naszym budynkiem poniemieckie pomniki nagrobne. W tym parku, wśród wielkich, starych drzew, stała scena z pociemniałego, prawie czarnego drewna, porośniętego mchem, osłonięta wysokimi tujami tworzącymi kulisy. Tu odbywały się akademie i seanse filmowe dla załogi szpitala oraz chorych, ale chodzących żołnierzy. Było to także ulubione miejsce moich zabaw. Na wprost naszych okien, pośrodku dużego trawnika, był gładki betonowy placyk z czterema betonowymi kulami na rogach. Biegałam po tym placyku, a mama wystawiała na nim wózek z moim małym bratem – Januszem, którego pilnował nasz pies – wilczur. (… )
(…) Ilekroć przechodziliśmy przez bramę szpitala, prosiłam rodziców o kupienie lemoniady – niestety bezskutecznie. Byłam jednak w swym roszczeniu nieustępliwa. Doszło więc do tego, że tato wymyślił drastyczne uzasadnienie odmowy. Mówił, że do tej lemoniady kotek zrobił siusiu. Nie przejmowałam się jednak niecnym kotkiem. Wreszcie pewnego dnia poznałam smak upragnionej lemoniady. Okazał się wspaniały i niezapomniany. Na szczęście spełniło się moje marzenie, przynajmniej jedyny raz. A gdyby nie? Prześladowałoby mnie to pragnienie pewnie do dziś. Ale dziś takiej lemoniady już nie ma. Nie ma już starego szpitala. Na jego miejscu powstał nowoczesny, świetnie wyposażony, ale ciągle ten sam, 108 Szpital Wojskowy. Nowy szpital zamknął ulicę Garnizonową, spowodował zniknięcie jej z wykazu ulic miasta i otrzymał nowy adres przy ulicy Kościuszki. Nie wiem, czy są jeszcze jakieś prywatne wspomnienia z nim związane, ale na pewno teraz już nie ma siostry Frani, która zbierała wszystkie dzieci pracowników szpitala i organizowała „choinki”, a także wszystkie akademie „ku czci, na które ubierała nas w czerwone spódnice i uczyła radzieckich piosenek. (…)
Szczegóły
Tytuł: Sentymenty i smakiAutor: Jadwiga Cymbor-Pasińska
Wydawnictwo: Krywaj
ISBN: 9788366638273
Ilość stron: 166
Format: 14,8 x 21 cm
Oprawa: miękka